Wystarczyły trzy tygodnie od dnia powołania Koalicji „Tak dla Warmii i Mazur”, by Mateusz Morawicki odpowiedział na postulaty szybkiej pomocy dla regionu. Odpowiedział… lockdownem. Ślepym i nieuwzględniającym faktycznej sytuacji epidemiologicznej. Dziś na schodach Urzędu Wojewódzkiego ludzie walczący o Warmię i Mazury nazwali po imieniu to, co zrobiono z ich życiem, perspektywami, przyszłością turystycznej stolicy Polski!
– W Średniowieczu, gdy wybuchała epidemia, zamurowywano miasto. To samo rząd zrobił z Warmią i Mazurami. Nieważne, gdzie faktycznie zwiększa się liczba zachorowań, nieważne, że tzw. wirus brytyjski jest w całej Polsce. Ważne, by pokazać, że cokolwiek się robi. Bo tak naprawdę nie robi się nic – podkreślali zaproszeni na konferencję przedsiębiorcy. – Wzrost zachorowań dotyczy kilku powiatów. Pytam więc premiera, kto wymyślił, żeby zamykać wszystko na głucho? Chwilę po tym, jak ruszyły hotele i pojawiła się szansa, że przetrwają pandemię – podkreśla poseł Jacek Protas, Szef Sekretariatu Samorządowego Platformy Obywatelskiej i organizator tej konferencji. – Jakie są kryteria lockdownu, skoro nagle rząd wpadł na pomysł, żeby zamknąć warmińsko-mazurskie, a nie zrobił tego w czasie, gdy dużo gorsza sytuacja była np. na Śląsku?!
Uczestnicy konferencji zapowiedzieli, że jeszcze mocniej uderzą pięścią w stół, tak jak górale, którzy wywalczyli pomoc. – To jest takie myślenie ludzi, którzy nosa z Warszawy nie wystawiają. Jest zima, więc liczą się góry. A to, że Warmia i Mazury do lata ostatecznie się wykrwawią, nie obchodzi tego rządu – mówi Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek. – Premier może być pewien, że przygotujemy pozew zbiorowy. Wtedy rząd przypomni sobie, że turystyczną stolicą Polski są również Warmia i Mazury – zapowiadają hotelarze.
Sytuacja na Warmii i Mazurach jest napięta do granic możliwości. Region nie dostał pomocy, został też praktycznie pominięty, z politycznych powodów, przy podziale Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. – Zapraszam pana premiera tu do nas. Może na miejscu zda sobie sprawę z tego, że właśnie podpiłowuje gałąź, na której siedzi ważna część polskiej gospodarki. Może zrozumie, że Warmia i Mazury to nie jakiś nieokreślony obszar na mapie Polski w jego gabinecie, ale 116 gmin, w których sytuacja epidemiologiczna jest bardzo różna, a jeśli się je wrzuca do jednego worka, to zarzyna się tym samym wszelką aktywność ludzką. A brak aktywności to groźba biedy. Czy my naprawdę musimy cierpieć na tym, że Andrzej Duda woli narty w górach, a ludzie blisko związani z władzą mają swoje hotele na południu Polski?! – kwituje Jacek Protas.